Nadmorska budka z piwem aka Bognor Regis

By July 15, 2015blog, Polski

Nadmorska budka z piwem aka Bognor Regis

Bognor Regis. 25 tysięczna miejscowość nadmorska w południowej Anglii. Więcej jeżeli liczyć dwie okoliczne wioski.
40 kilometrów od Brighton, 6 kilometrów od Chichester.

Emigrancka plotka, rozpowszechniona przez, kogóżby innego jak nie Daily Mail, głosi, że w bliżej nieokreślonym polskim więzieniu pojawiły się jakiś czas temu bliżej nieokreślone plakaty zapraszające więźniów po odbyciu kary do przyjazdu do Bognor w celu rozpoczęcia nowego życia tamże. Plotka nie podaje bliższych szczegółów. Rzeczywistość codzienna w Bognor Regis zdaje się jednak wskazywać, że jakieś ziarno prawdy w niej tkwi. Niestety.

W ciągu ostatnich kilku miesięcy miałam okazję poznać dość liczną grupę Polaków z Bognor w sądach koronnych w Brighton i Chichester, oraz w sądach niższej instancji w Crawley i Worthing. Tematy przewodnie wszystkich spraw sprowadzają się do bardzo określonego typu działalności przestępczej.
Pod wpływem dosyć intensywnych kontaktów z reprezentatywną grupą tej społeczności dochodzę do wniosku, że Polacy w Bognor żyją głównie z zastraszania się nawzajem i wymuszania haraczy od mniej rezolutnych rodaków.

Zapytałam niedawno sporą grupę kuzynowstwa, sąsiadów i znajomych wytrwale przyjeżdzających dzień w dzień na sprawę kolegi, czy bez problemu dostają tyle wolnego z pracy. Po tym jak ucichły salwy śmiechu, usłyszałam ‘proszę pani, ale kto tutaj pracuje, praca jest dla słabych i nowoprzyjezdnych. Poza tym nie ma za bardzo czasu na pracę’.

Wszyscy się znają. Łańcuszki powiązań i współzależności mogą się wydawać zawiłe dla osoby postronnej, ale oni sami swobodnie w tym lawirują. Większość Polaków przyjeżdża bo jest już tutaj szwagier, kuzyn, teściowa. Przewożą więc z mozołem swoje polskie miasteczka nad kanał La Manche. A czego nie da się przytaszczyć na plecach sprowadzają do siedmiu polskich sklepów w mieście.

Wszyscy się często i gromadnie odwiedzają. W polskim Bognor naprawdę cała wioska wychowuje dzieci.

Wysokoprocentowe życie towarzyskie kwitnie. Całonocne nasiadówy u bliższych lub dalszych znajomych to tradycja. Do popularnych tematów rozmów w czasie takich spotkań należą debaty na temat wyższości więzienia w pobliskim Lewes nad londyńskim Wandsworth, o które ociera się spora część Polakow z Bognor w oczekiwaniu na ekstradycję do ojczyzny.

Takie wieczorki towarzyskie kończą się dosyć regularnie przypadkowym seksem z żoną szwagra czy z kuzynką żony, albo wycieczką z łomem pod dom ziomala, który jednak okazał się kuta*em i trzeba mu dać nauczkę.

Czasami wszystko rozchodzi się po kościach, bo na przykład napastnicy, którzy przybyli w zdecydowanie niepokojowych zamiarach, miękną na widok flaszki na stole w domu zamierzonych ofiar.

Zdarza się jednak, że agresja znajduję konkretne ujście i dochodzi do bliżej niezrozumumiałego dla ogółu incydentu, z udziałem policji i licznych osób postronnych.
Kolejne dni upływają wtedy na skomplikowanym procederze nakłaniania świadków i osób poszkodowanych do wycofania zeznań na policji, co później w sądzie przekłada się na zarzut udaremniania pracy wymiarowi sprawiedliwości. Za co grozi kara teoretycznie do 2 lat pozbawienia wolności według wytycznych w zakresie wymiaru kary, ale kilka miesięcy temu sędzia w Brighton wydał po procesie wyrok 6 lat pozbawienia wolności. W Bognor huczy do dzisiaj.

Tradycyjna polsko-bognorska metoda zastraszania świadków przebiega według sprawdzonego schematu:

Piotrek dzwoni do Karola, który jest dobrym kumplem Radka, któremu Michał zrobił kiedyś przysługę w sprawie syna, i prosi go, żeby namówił Marcina, który przyjaźni się z Żanetą, żeby go zawiózł do Szymona, gdzie będzie już Beata z Norbertem, i wtedy pogadamy czy da się jakoś załagodzić sprawę.  Proste.

Do czasu kiedy kolejna tego typu sprawa trafia do sądu świadkowie zmieniają zeznania, przechodzą do obozu strony przeciwnej, lub na wszelki wypadek skutecznie znikają z miasteczka.

Po długich miesiącach przygotowań rozpoczyna się wreszcie proces. W akcie oskarżenia niezmiennie podobne zarzuty; szantaż, zastraszanie, grożenie śmiercią, nękanie, matactwo, i wariacje na temat. Czasami dochodzi włamanie przy użyciu niebezpiecznego narzędzia, pobicie, rozbój. Ława przysięgłych wysłuchuje w nieskończoność historii o libacjach i pijackich awanturach. Kluczowe znaczenie dla sprawy nabiera dylemat, czy kiedy Dawid po spożyciu ośmiu piw i pół litra wódki powiedział do Magdy, że Przemek, jej chłopak, niech lepiej uważa na siebie bo jak nie to będzie niedługo kwiatki od dołu wąchał to czy Magda miała racjonalne podstawy przypuszczać, że Dawid rzeczywiście zamierzał tę groźbę wykonać.

Sprawy trwają całymi tygodniami. Każdy oskarżony i każdy świadek potrzebuje tłumacza. Każdy ma swojego obrońcę (barrister) w peruce na sali sądowej plus zaplecze prawne (solicitors) w kancelarii adwokackiej. Codziennie do ich dyspozycji jest sędzia, sekretarz sądu, woźny sądowy, strażnicy Serco,12 osób w ławie przysięgłych. Proces w sądzie koronnym to wydatek z funduszy publicznych rzędu kilkudziesięciu tysięcy funtów.  Często wyłącznie dlatego, że ktoś po alkoholu poczuł się supermanem, i zamiast honorowo zasnąć pod stołem, postanowił zdobywać świat przy pomocy breszki w towarzystwie równie pijanego kuzyna.

Oczywiście nie wszyscy Polacy w Bognor to pijacy na różnych szczeblach kariery przestępczej. Są też osoby uczciwe, cieżko pracujące w okolicznych fabrykach. Powyższe uogólnienia są dla tych osób rażąco niesprawiedliwe. Za co obie osoby szczerze przepraszam.